top of page

Danuta Bartoszuk - dotykając przemijania

  • Tadeusz "Coobus" Knyziak
  • 12 wrz 2017
  • 4 minut(y) czytania

Danuta Bartoszuk


Urodzona w milenium chrztu Polski w Olecku. Z wykształcenia filolog rosyjski. Pracowała jako nauczyciel, bibliotekarz, tłumacz. Była redaktorem działu poezji w Nowej Gazecie Literackiej, a następnie w Nowych Myślach. Od kilkunastu lat mieszka koło Warszawy. Należy do warszawskiej grupy literacko-muzycznej Terra Poetica oraz do Stowarzyszenia Autorów Polskich. Jej wiersze znalazły się w kilku publikacjach Wydawnictwa św. Macieja Apostoła, w antologii charytatywnej "Czas kobiety", almanachu "10 lat! Terrapia Piórem" oraz "Antologii Letniej Grupy Poetyckiej Ogród Poetów".

Droga, kamienie, pobocza...

Każdy początek życia składa obietnice na wyrost."Zasiana w zbożu wyrosłam przenicznie". Te słowa łudzą dzieciństwem pozornie beztroskim, obiecują przynajmniej normalność. Ale to tylko początek długiej drogi, z którą każdy musi sobie jakoś radzić. Kim jest autorka tych słów, a jednocześnie bohaterka wierszy Danuty Bartoszuk? Czy tylko osobą wymyśloną, czy też efektem bacznej obserwacji i szczególnej empatii wobec osób nie radzących sobie z życiem? Zapewne jednym i drugim. Bo z poetami tak już jest, że zamykają w słowach wierszy to wszystko, co mieści się w znaczeniu pojęcia życie. Doświadczenia własne i cudze, niepokój pulsujący gdzieś w pobliżu. Kim jest więc nasza bohaterka? Osobą która dźwiga bagaż wyjątkowo ciężki, potyka się "taszcząc podarowaną legendę". I z czasem odkrywa, że jest "za mała na wielką".

Gorzkie to odkrycie. Tak jak gorzka okazuje się narastająca rzeczywistość. "Czekała z jednym pantofelkiem, drugi zgubiła gdzieś nad ranem". Zgłaszali się wprawdzie książęta, ale chyba tylko po to, żeby potwierdzić fatum, jakie na niej ciążyło. Przyciągała nie tych, co trzeba, samych drani i łobuzów.

"Któryś zimowy wieczór skradł jej ciepło

gdy spóźniony poranek próbował ogrzać

Wychłodzone ramiona

tylko rękawy trzepotały beztrosko

gotowe do lotu".


Gorzkie są też słowa "gdy ukrywałam się jak złodziej, byłam niczyja zamiast czyjaś". Podobnie jak stwierdzenie "za mało miejsca na uśmiech i oczy wciąż bardziej bezdomne".

Nie mając innego wyboru, akceptowała przydzielone jej miejsce na marginesie normalnego życia. Każdy ma przecież jakieś miejsce. Nawet jeśli nie o takim marzyła, nie targowała się o lepsze, nie miała z kim.

"Ciemność, alkohol, droga kręta;

butem rzuciła w kogoś wściekła.

Potem nie chciała już pamiętać,

jak krok po kroku szła do piekła"


To tylko pozorne pogodzenie z losem. "Ciągle na dnie, mimo kół ratunkowych marzy o skrzelach". A nadzieja jak to nadzieja, ulatywała ostatnia. Jak cicha skarga brzmią słowa "ostatni płomyk zbladł, dziewczynka bez zapałek gaśnie".

Dlaczego życie boli? Tacy jak ona płyną na przydzielonej im fali i nie zadają sobie tych pytań. Nie pytają, gdzie i po co. Nie każdy zna pojęcie przystani, za to pojęcie wspólnego celu zna każdy. Oglądanie się za siebie też bywa bolesne.





"mój dom rodzinny którego już nie ma

przycupnął skromnie na krawędzi nieba"

"mój dom rodzinny pusty skrawek ziemi

pień lipy drzemie jak starzec zgrzybiały"

Nawet święta bolą. Nawet ozdoby choinkowe, błyskotki, prezenty, światełka. "A między nimi Bóg w kąt wciśnięty". Są tylko ładnym opakowaniem, w którym brakuje tego, co najistotniejsze.

"Znowu dotykam chłodnych dłoni.

Już się nie boję, nie powinnam".

"przy stole cisza i samotność.

Ściskam opłatek. Tak tu zimno,

a oczy coraz bardziej mokną."


Bo święta, to przede wszystkim osoby bliskie. Ich odejścia są najtragiczniejszym fatum tego bolesnego życia. Odchodzą, jedno po drugim: ojciec, brat, przyjaciel, siostra... Szpital, cmentarz, puste mieszkanie... Ciężki ten przydzielony krzyż. Zbyt trudny do udźwignięcia.


"Dał, wziął - bezwzględna sprawiedliwość.

Gdyby to było takie proste..."

"Nie wiem, kto o tym zdecydował.

Pokora? Jeszcze nie potrafię.

Snują się myśli, plączą słowa,

a oni patrzą - z fotografii".


A za oknem? "Za oknem jesień (znów ubrana na czarno), opadają liście i ręce".

A gdzieś obok? "Nad ranem łóżko obok zamilkło".

A matka? "Nie stała się drzewem, choć zdrewniały palce".


I taki to już był ten jej świat. Nawet "AAnioł odleciał gdzieś nocą, bez pożegnań i zbędnych bagaży". W świecie liter AA taki anioł - "po ludzku ułomny" - jest bardziej potrzebny, niż w innych światach. Gdy go brakuje, nie ma kto użyczyć skrzydeł, ziemia wiąże nogi betonowym imadłem. Urzędnicy w czarnych sutannach? Po nich też pozostaje trauma. Okazują ludzkie przywary i słabości. Ludzkie grzechy. Z trudem przychodzi odpuszczanie im win. Ale z czasem przychodzi. Katolickie takie, chrześcijańskie, no bo jakże inne. Przychodzi wyszeptanie: "po latach oszukiwania pamięci uwalniam przebaczenie".


Odlecieli. A co zostało? Nasza bohaterka lubi powracać do miejsc dzieciństwa. Bo są one, i zawsze będą, najlepszym miejscem do powrotów. Dla niej także. A te powroty, tak samo chore na niedokrwistość, jak całe życie. Ale są.

"mój dom rodzinny pusty skrawek ziemi

pień lipy drzemie jak starzec zgrzybiały".

"dzikie jabłka jeszcze bardziej cierpkie

stary klon ogrzał obce ściany".



Każdy z nas mierzy się z własnym dzisiaj, z własnym wczoraj, próbuje na ślepo dotknąć własnego jutra. Przeczytajcie te wiersze. Umiejętność zamykania pytań i odpowiedzi w strofy wierszy to nie tylko piękna pasja, nie tylko terapia. To także poezja. To coś, co pomaga żyć, widzieć i oddychać. I takie są właśnie te żywe wiersze, w których płynie krew, puls uderza miarowo, a rany zasklepiają się wolno. Żywe wiersze Danuty Bartoszuk.



Tadeusz "Coobus" Knyziak

Miałem przyjemność poznać autorkę wierszy zawartych w tym tomiku poezji. Miałem przyjemność posłuchać ich w jej własnym, autorskim wykonaniu. Słowo poezja zbyt często kojarzone jest z czymś mistycznym, niedotykalnym wręcz dla "zwykłego człowieka". I sama poezja często omijana jest szerokim łukiem jako coś niezrozumiałego, interesującego jedynie dla wąskiego grona zapaleńców. Często niestety nie bez powodu, forma bowiem przerasta treść która gubi się gdzieś między kolejnymi wersami. Często... ale na szczęście nie zawsze. Danuta Bartoszuk trafia swoimi wierszami do każdego człowieka który tylko jej na to pozwoli. Dlaczego? Tajemnica tkwi być może w tym, że są to (jak napisał Tadeusz "Coobus" Knyziak) wiersze żywe, dotykające spraw i zdarzeń które większość z nas już poznała. Być może to świadomość, że nie jesteśmy sami w przeżywaniu swojej wędrówki...Być może to uczucie, że samotność smakuje mniej gorzko z Danutą Bartoszuk i jej poezją. Być może...

Krzysiek Banita Kargól

Tomik poezji Danuty Bartoszuk można kupić kontaktując się z autorką:

DANUTA BARTOSZUK

mail: danibarko@gmail.com


Comments


bottom of page